Znów uzupełniłam moje zapasy różyczek. Tym razem o żółte:
I białe:
I to w sumie wszystko co mogę o nich napisać. W końcu widać jak wyglądają i ile ich jest. A że idą jak woda w moich pracach, to wciąż mi ich mało i ciągle muszę dorabiać nowych :)
Kolejna porcja cudnych różyczek:) a te żółte są prześliczne, super kolorek:)
OdpowiedzUsuńPiękne te różyczki, zazdroszczę talentu:-)
OdpowiedzUsuńŚliczne kwiatuszki nie ma jak przy takiej produkcji nabrać tak niesamowitej wprawy:).
OdpowiedzUsuńA ja zapraszam do mnie na post z wykorzystaniem Twoich różyczek http://zkubkiemkawy13.blogspot.com/2017/04/odrobina-mnie-w-tworczosci-wielkanocnej.html#more
OdpowiedzUsuńPiękne, super a pokazałaś na blogu jak się robi, nie potrafię znaleźć? :)
OdpowiedzUsuńNie pokazywałam na blogu jak się je robi, więc pewnie dlatego nie możesz takiego posta znaleźć. Pokazywałam jak robię jakieś inne kwiatki, zdaje się, że stokrotki, to jak poszukasz to powinnaś je znaleźć bez problemu :)
UsuńCzarujące maleństwa!
OdpowiedzUsuń