Z dziesięć lat temu, a może i piętnaście... jeszcze na studiach... czyli zamierzchła historia. Koleżance z pokoju, z którą mieszkałam w akademiku, haftowałam takiego misia. Miś powstał, został oprawiony i zawisł na ścianie... Ale zostało sporo muliny i ogólnie wzór mi się bardzo podobał, więc postanowiłam wyhaftować misia w jeszcze jednej kopii... I tak leżał rozpoczęty hafcik jak jakieś UFO przez ileś tam lat... na dnie szuflady. Aż w końcu postanowiłam zmniejszyć ilość UFOków pochowanych po szafach i hafcik dokończyłam:
Misio jest uroczy, hafcik nie za duży, w sam raz w ramkę, ale jakoś na razie nie znalazłam na niego miejsca gdzie mógłby zawisnąć. W efekcie trafił do kolejnej kategorii UFOków, czyli hafcików, które leżą w stosie i czekają na wykorzystanie... Zobaczymy kiedy znów trafi na tapetę.
Słodziak-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń