niedziela, 12 kwietnia 2015

Wiosenne spotkanie kołderkowe w Warszawie

Cóż to był za weekend... Zacznijmy od tego, że postanowiłam wykorzystać moją nową maszynę do szycia w dobrej sprawie. Do tej pory haftowałam kwadraciki na kołderki, tworzyłam szydełkowe stwory na kołderki paluszkowe, więc teraz nadeszła pora na naukę szycia poduszek. Kolejnym etapem będzie pewnie szycie kołderek... ale to jeszcze daleka przyszłość. Na razie skupiłam się na szyciu poduszeczek. Jako moja mistrzyni zgłosiła się Grażka1500, która okazała się być świetną nauczycielką, za co bardzo jej dziękuję.
Moją naukę rozpoczęłam od zakupienia odpowiednich materiałów oraz wyhaftowanie pasującego kwadracika. Jak to mówią, stres mniejszy jak coś człowiek popsuje swojego, niż efekt cudzej pracy. Na kwadraciku znalazły się elementy muzyczne: 

Wzór słuchawek był troszkę za mały na kwadracik, więc uzupełniłam go o nutki:

Najbardziej urocze wydały mi się te malutkie nutki:

Słuchawki też wyszły całkiem fajnie:

Mając tak przygotowany kwadracik rozpoczęłam naukę szycia poduszeczek. Najpierw Grażka1500 wytłumaczyła mi jakie są zasady szycia takich poduszeczek, skroiła odpowiednie kawałeczki materiału i nauczyła obsługi noża krążkowego (chociaż dalej się boję, że obetnę sobie tym co najmniej palce..). Później nastąpiło zszywanie wszystkich elementów w odpowiedniej kolejności. Grażka1500 narysowała mi linie do pikowania, żeby wszystko wyszło równo:

Do rysowania niezbędne okazały się spieralne mazaczki:

A tutaj już pikowanie po liniach:

Wyszło mi całkiem całkiem...


Po przeciągnięciu wszystkich nitek na lewą stronę i obcięciu nadmiaru ocieplacza, przyszywałam wewnętrzne plecki:

A tak wygląda moja poduszeczka po uszyciu całości:

Jak to mówią, pierwsze koty za płoty... Muszę się pochwalić, że po uszyciu pierwszej poduszeczki dostałam w nagrodę kabanosa za równe szycie :) Taka nagroda :) 

Później nadeszła pora za trudniejszy wzór poduszeczki. Tym razem szyłam na nieswoim kwadraciku, więc stres był większy. Do tego poziom trudności wzrósł, to znaczy było więcej materiałów, wszywanie "diamencików" oraz pikowanie po łuku:

Pikowanie po łuku nie obyło się bez prucia, ale i tak poszło w miarę sprawnie:

A to już efekt końcowy:

Tak się zakończył mój pierwszy dzień nauki szycia poduszeczek. Można powiedzieć, że całkiem udany oraz efektywny. Wieczorem pranie poduszeczek i tak wyglądały dzisiaj:

Dzisiaj też poziom trudności w szyciu wzrósł. Po pierwsze, szyłam poduszeczkę już całkiem sama. Dostałam kwadracik, materiały, ewentualny zarys jakby mogła wyglądać poduszeczka i do roboty. Stres był, bo i kwadracik nie mój, i sama liczyłam ile potrzebuję kawałków materiału. Dodatkowo kwadracik wcale nie był kwadratem tylko prostokątem, z którego miała powstać kwadratowa poduszka... A tu już zszyta część wierzchnia poduszeczki:

Żeby sobie ułatwić zadanie, pikowałam po szwach... ale z wolnej ręki... Wcale nie jest tak prosto szyć po prostej, kiedy ząbki nie prowadzą materiału... no ale się udało. A oto efekt koncowy mojej dzisiejszej pracy:

Na koniec dostałam jeszcze jednego kabanosa :) Po skończeniu szycia dowiedziałam się, że najtrudniej to się szyje paski i kratki... Dobrze, że dowiedziałam się o tym po skończeniu szycia. Gdybym się dowiedziała przed, to pewnie tak równo by mi nie wyszło, a tak zadziałało szczęście początkującego :)

Jestem bardzo zadowolona z tego spotkania. Oczywiście jak zwykle atmosfera była super, chociaż tak się zajęłam szyciem, że nawet nie miałam zbyt dużo czasu na pogaduchy. Uszyłam trzy, słownie trzy poduchy! Wszystko dzięki super nauczycielce. Już zaczynam kombinować jak tu wyrwać się do Konina, na kolonie w lipcu :) Ale to zobaczy :)

2 komentarze:

  1. Poduchy super, a jak tak pięknie wyszły to pewnie niedługo przyjdzie czas na kołderki. Pozdrawiam Karolina

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod ogromnym wrażeniem motywów na kołderki:). A poczynania z poduszkami poszły znakomicie coś czuje że będzie u Ciebie coraz więcej takich poduszek z takimi wyszywanymi motywami:).

    OdpowiedzUsuń