Ula od jakiegoś czasu dawała mi znaki czego by oczekiwała w ramach prezentu urodzinowego. Jednak zielone kolczyki frywolitkowe stanowiły pewien problem... po pierwsze dlatego, że nie umiem robić frywolitek :) Dlatego spróbowałam zrobić na szydełku coś co frywolitki będzie przypominało:
I kolejne troszkę mniejsze i bardziej przypominające frywolitki:
Ale jednak szydełko to nie frywolitka... Wyciągnęłam więc igłę do frywolitek (kiedyś nawet byłam na kursie jak się takie frywolitki robi, bo czółenko to jednak wyższa szkoła jazdy) i wzięłam się do roboty. Tak powstały pierwsze drobniutkie kolczyki frywolitkowe:
A na koniec przyszalałam i tak powstały takie cosie:
Ale super! Frywolitki zawsze mnie zachwycają, ale póki co to czarna magia dla mnie. Mnie się bardzo podobają te pierwsze szydełkowe kolczyki! Bardzo!
OdpowiedzUsuńAle śliczne!
OdpowiedzUsuńAD
Wszystkie bardzo ładne ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do udziału w moim świątecznym candy ;)
czekoladowoooo.blogspot.com
Pozdrawiam
Ooo, szydełkownie - zawsze zazdroszczę takiego talentu! Prawdziwy wysyp prac :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :)